Nicole
Administrator
Dołączył: 20 Lut 2007
Posty: 88
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/7 Skąd: Płock
|
Wysłany: Pon 20:08, 17 Wrz 2007 Temat postu: Alea iacta est |
|
|
Prolog
Las. Ciemny, ponury las. Ludzie nigdy nie zapuszczają się na teren Lasu Zapomnienia. Ptaki również zaczęły omijać go szerokim łukiem. Jedynie czasami można było zobaczyć błądzącego wilka lub rudy ogon lisa. Drzewa skrzypiały nieprzyjemnie.
Drzewa...
To właśnie one sprawiły, że ta historia nie jest jeszcze zapomniana. Jednak tylko one znają ją najlepiej, tylko one potrafią opowiedzieć ją dokładnie. I opowiadają. Czasami czujny, uważny człowiek przechodząc obok lasu może usłyszeć słowa. Krótkie, pojedyncze i niezrozumiałe słowa. To drzewa opowiadają tę historię. Prawdziwą, zapomnianą przez ludzi historię. Historię o zdradzie, miłości, zazdrości i śmierci. Historię zapomnianych stworzeń i wydarzeń. Historię dwóch sióstr. Historię Alecty.
*
Dwie młode elfki biegały po pięknej, kwiecistej polanie otoczonej drzewami. Obie miały jasne, prawie białe włosy i spiczaste uszy. Ich głośny śmiech rozbrzmiewał po całym lesie.
- Leta! Leta, patrz – zawołała jedna z nich unosząc się kilka metrów nad ziemią. Wiatr rozwiewał jej długie włosy, a na ustach gościł radosny uśmiech. Elfka zwana Letą zatrzymała się i odwróciła do siostry. Z jej ust natychmiast znikł uśmiech, a zastąpiła go nagana. Bardzo zabawnie wyglądała ta sroga mina na delikatnej twarzyczce pięknej elfki.
- Ros! Wiesz, że tata nie pozwala nam tego robić! Przestań! – Podbiegła do siostry ze zmrużonymi oczami. Ta spojrzała na nią radośnie i zatoczywszy nad nią koło opadła na trawę.
- Jeszcze raz to zrobisz i powiem rodzicom. Zobaczysz!
- Leta! Już nie będę. Naprawdę! Chodź. – Pociągnęła ją za rękę. – Pokaże ci coś pięknego.
*
Pod wielkim kasztanowcem siedział młody elf. Na poważną, chodź bardzo młodą twarz opadały przydługie, ciemne włosy, a bystre, jasnoniebieskie oczy obserwowały pobliski krajobraz: piękny wodospad otoczony ścianą wysokich drzew. Wokoło rosło pełno różnobarwnych kwiatów. Do wodospadu prowadziła tylko wąska ścieżka wydeptana przez elfy. Często wielu z nich przychodziło tu odpocząć od gwaru miasta. Tak właśnie robił Siverado.
Codzienne ćwiczenia wykańczały go, więc dzisiejszy wolny dzień przyjął z wdzięcznością.
Silver był trenowany na wielkiego wojownika miasta elfów. W każdym pokoleniu tylko kilku czasem kilkunastu elfów nadawało się do tego, więc każdy z nich musiał przejść morderczy trening, by móc w razie zagrożenia chronić mieszkańców Elmery. Silver dopiero kilka dni temu rozpoczął swoje ćwiczenia, a że początki zawsze są najgorsze już miał dosyć.
Jednak było coś, co zawsze dodawało mu sił. Coś, a raczej Ktoś. Widok jednej z księżniczek, które bardzo często trenowały nieopodal niego zawsze poprawiał mu humor i sprawiał, że starał się ćwiczyć jeszcze bardziej. Jej radosny śmiech sprawiał, że i jemu chciało się śmiać, a iskierki w wesołych oczach dodawały mu energii.
Jednym słowem – Silver był po prostu zakochany.
^^^
Nie jest to na podstawie żadnej książki, filmu ani niczego innego. Piszę sama, moje pierwsze samodzielnie opowiadanie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|